"Sny" Janusza Koryla to połączenie kryminału, fantastyki, horroru oraz
powieści sensacyjnej i zupełnie nowa jakość na polskim rynku
czytelniczym. Niektórzy recenzenci porównują autora "Snów" do Stephena
Kinga, bowiem podobnie jak ten ostatni, wybiera na miejsce akcji swojej
powieści małe prowincjonalne miasteczko i opisuje rozgrywające się w nim
niezwykłe i dosyć przerażające wydarzenia. Tyle, że przedstawiane
realia są jak najbardziej polskie i bardzo swojskie.
Tym
razem jest to sześciotysięczny Dynów, położony niedaleko Rzeszowa na
Podkarpaciu. Dochodzi tu do serii śmiertelnych wypadków. Giną kolejni
ludzie i nie było by może w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że
wszystko dużo wcześniej widział w swoich snach miejscowy proboszcz.
Ksiądz Eugeniusz skrupulatnie zapisuje w prowadzonym przez siebie
zeszycie każdy kolejny sen. Najczęściej zna zarówno przestępców jak i ich
ofiary, należą bowiem do tutejszej parafii, chodzą do kościoła,
przyjmują komunię świętą. Sny są straszne już same w sobie, ale jak by
tego było jeszcze mało, po jakimś czasie zaczynają się sprawdzać w
najdrobniejszych szczegółach na jawie. Kiedy zostaje zgwałcona i
zamordowana młoda kobieta, ksiądz Eugeniusz postanawia przerwać
milczenie i opowiedzieć o wszystkim policji i co najważniejsze podać
nazwisko mordercy. Jak było do przewidzenia, inspektor rzeszowskiej
policji nie wierzy mu, nie traktuje jego snów poważnie, uważając go za
nieszkodliwego wariata. Ksiądz chce aby sny już się skończyły, ma ich
serdecznie dosyć. Jeden z kolejnych snów doprowadza go w końcu do próby
samobójczej. Policja nie mając wyboru zaczyna w końcu wierzyć i stara
się odnaleźć potencjalne ofiary i sprawców opisanych w zeszycie ze snami
przez księdza. Czy jednak nie za późno? Nie chcę napisać za dużo o
fabule książki, aby nie psuć Wam przyjemności z czytania.
"Sny"
to nie jest typowy kryminał. Od samego początku wiadomo kto, jak i
dlaczego zabił. Zagadkę stanowią tutaj same sny. Czytając tę powieść
staramy się znaleźć odpowiedź na liczne nasuwające się pytania. Czy
można we śnie zobaczyć przyszłość i co jeżeli ją już poznamy? Czy,
jeżeli jest niezbyt ciekawa, można ją zmienić i uniknąć najgorszego? Czy
można zatrzymać to co komu pisane? "Sny" są interesujące z jeszcze
innego powodu. Jest to kapitalnie odmalowany obraz małomiasteczkowego
społeczeństwa. Poznajemy życie małego miasteczka, jego mieszkańców, ich
problemy, zainteresowania i pragnienia, bardzo często przedstawione z
nutą czarnego humoru. W każdym razie, ja osobiście znajduję go w tej
świetnie napisanej książce, w której trudno jest znaleźć choćby jedno
złe i niepotrzebne zdanie. "Sny" wciągają od pierwszego zdania i nie
wypuszczają ze swych objęć aż do końca.
Janusz Koryl
- ur. w 1962 roku w Rzeszowie, z wykształcenia polonista. Debiutował w
1985 roku zbiorem wierszy Uśmierzanie źródeł. Poeta, autor reportaży,
prozaik. Wydał kilkanaście książek poetyckich (m.in. Kłopoty z nicością,
Siatka na motyle, Spacer po linie) oraz powieści: Zegary idą do nieba
(2007), Śmierć nosorożca (2008), Sny (2011) i Ceremonia (2012). Sny
zostały dwukrotnie nagrodzone przez internautów w ogólnopolskim
plebiscycie W&W granice.pl: Najlepsza Książka na jesień 2011 oraz
Książka Roku 2011 w kategorii Kryminał, Sensacja, Thriller.
Janusz Koryl "Sny", Wydawnictwo Dreams, Rzeszów 2011, s.142.
Za szybko piszesz i "przykrywasz" dobre książki. A "Sny" Koryla zasługują na czas. Lubię, gdy autor wodzi mnie po znajomych miejscach - jak tutaj - albo Miłoszewski po Sandomierzu. Podobno i ND zaistniała w jakiejś babskiej powieści.
OdpowiedzUsuńMasz rację, ostatnio ogarnęła mnie jakaś niedobra gorączka publikowania i blokada czytania i pisania własnych postów. Może w tym moim blogowaniu doszedłem do jakiegoś punktu krytycznego, albo zmieniło się ono w zupełnie coś innego. Ten blog obecnie różni się od innych, a nie było to moim zamiarem. Czy blog może być żywą i myślącą istotą? A "Sny" bardzo lubię, miedzy innymi dlatego, że przerwały moją niemoc "tfurczo". W Dynowie byłem raz, w związku z pisaniem pracy magisterskiej i zbieraniem do niej materiałów, ale niewiele pamiętam. Tamte rejony Podkarpacia mają swoj osobliwy klimat. O ND w powieści nie słyszałem. nie pochodzę jednak z tąd, ale miałem niedaleko, bo z TBG. A tak w ogóle bardzo dobrze znam Sandomierz i ziemię sandomierską, stamtąd pochodzi cała moja rodzina. Znam też Dwikozy, tak mi się teraz skojarzyło, bo czytałem na Twoim blogu ciekawe teksty o tym terenie i Wiesławie Myśliwskim.
UsuńOj, mój blog ma opinię "innego" i traktuję to jako wyróżnienie. Twój też się pozytywnie różni - oczytanie, cykle, znajomość miliona źródeł... Choć faktem jest, że zmienia nas blogowanie. Moje pierwsze wpisy i teraźniejsze... Hmmm. Sandomierszczyznę bardzo lubię, ale Dwikozy chyba nie wykorzystują w promocji wielkiego pisarza. Niby szkoła nosi imię, ale dom dziadków zamienia się w ruinę. Miałam kiedyś w planach prowadzenie cyklu "Literacka mapa Polski", wtedy takie miejsca zaistniałyby na swoją miarę. Może wrócę do pomysłu. Serdeczności:)
UsuńCIekawy blog, a recenzją intrygujesz;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, znany ze mnie intrygant;)
Usuń