wtorek, 5 czerwca 2012

W dobrym stylu


RMS Titanic, brytyjski transatlantyk typu Olympic, należący do towarzystwa okrętowego White Star Line, w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku, podczas swojego dziewiczego rejsu na trasie Southampton - Cherbourg - Queenstown - Nowy Jork, zderzył się z górą lodową i zatonął.

"Dwadzieścia minut po północy kapitan Edward John Smith [...] już wie, że Titanic musi zatonąć. [...] Wie, że miejsc w szalupach nie starczy nawet dla połowy ludzi na pokładzie. Gdy zawiodła najnowsza technika, kapitanowi pozostaje liczyć na poczucie humoru i obowiązku oficerów i marynarzy. I na zdolność do poświęceń oraz stoicki spokój w obliczu śmierci pasażerów [...]. Na dole, w zalewanych w coraz szybszym tempie kotłowniach maszynowni, trwa zajadła walka o utrzymanie w akcji najważniejszych urządzeń statku. Żaden z palaczy i mechaników nie próbuje uciekać. [...] Marynarze świetnie rozumieją, że gdyby prądnice przestały działać i statek pogrążył się w ciemnościach, wśród pasażerów wybuchłaby katastrofalna w skutkach panika [...]. Mechanik Harley woła do kolegów, by uciekali, a sam wraca po drugiego mechanika Sheparda, który parę chwil wcześniej złamał nogę. Obaj giną w odmętach. [...] Przy łodziach robi się tłoczno. Mężowie odprowadzają żony do szalup, żegnają je i znikają w tłumie na pokładzie. W każdej z opuszczanych łodzi jest jeszcze wiele miejsca, ale mężczyźni pozostają na statku. Pani Douglas woła z szalupy: "Walter musisz pójść ze mną!". Mąż odpowiada jej: "Nie, muszę być dżentelmenem". Chłopcy w wieku szkolnym traktowani byli jak mężczyźni - zostają na pokładzie. Kiedy małoletni A.C. słyszy jak jego matka odmawia wejścia do lodzi z córką, ale bez niego, prowadzi ją do szalupy nr 14 i strofuje: "Mamo nie szalej. Ty i Sara wsiadacie do łodzi, ja będę się o siebie martwił sam".


[...] Kapelmistrz Hartley wyprowadza orkiestrę na pokład, by podnieść pasażerów na duchu. [...] Pianiści pozbawieni swoich instrumentów, wybijają obcasami rytm. [...] Państwo Strauss wracają na pokład i siadają na leżakach. Trzymając się za ręce, czekają na koniec. [...] Całkowicie spokojny Guggenheim wzywa stewarda i prosi o przekazanie wiadomości żonie, która jest już w jednej z szalup: "Skoro w łodziach brak jest miejsca dla kobiet i dzieci, chcę tu zostać i zachować się jak na mężczyznę przystało. Nie chcę umierać jak bydlę" [...]. O drugiej w nocy kapelmistrz Hartley [...] mówi kolegom, że spełnili obowiązek i mogą już zająć się sobą. Muzycy zostają i grają dalej. [...] Dziób transatlantyku zanurza się coraz głębiej. [...] Orkiestra gra hymn Nearer My God to Thee (Bliżej do Ciebie, mój Boże). Jego dźwięki słychać coraz słabiej w huku pękających pod naporem wody grodzi idącego na dno statku".

_________________________________________________________________
Włodzimierz Kalicki "W dobrym stylu", Duży Format w: Sonia Raduńska "Solo", Wydawnictwo Dobra Literatura, 2011, s.191-192.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz