poniedziałek, 25 czerwca 2012

Mam skłonność do tandety

Philip K. Dick
Wypowiedź Philipa K. Dicka z roku 1978 na temat swojej metody twórczej:

"[...] Wygląda na to, że mam skłonność do tandety, jakby tam można było znaleźć klucz - ten najważniejszy. Stale wynajduję jakieś ekscentryczne punkty widzenia i dziwne podejścia. To, co piszę, nie ma zbyt wiele sensu. Jest tu humor, religia, psychotyczny horror - rzucone na kupę jak stos kapeluszy. Są również społeczne albo socjologiczne wątki zamiast nauk ścisłych. Ogólne wrażenie jest dziecinne, ale ciekawe. Tego nie pisze ktoś wyrafinowany. Wszystko jest równie rzeczywiste jak sztuczna biżuteria na chodniku. Płodny, twórczy umysł oglądający stale zmieniające się dekoracje, poważne staje się śmieszne, śmieszne staje się smutne, a przerażające jest właśnie takie: skrajnie przerażające, bo to jest kamień probierczy tego co rzeczywiste: przerażenie jest rzeczywiste, bo potrafi ranić. [...]
Oczywiście dostrzegam w swojej twórczości przypadkowość, ale widzę też, jak te szybko przesuwające się możliwości mogą w końcu, po odpowiednim czasie poprzez przeciwieństwa ujawnić coś ważnego, co zostaje automatycznie przeoczone w bardziej uporządkowanym myśleniu. [...] Ponieważ nic, absolutnie nic nie zostaje wyłączone (jako nie zasługujące na włączenie), proponuję wielki worek rozmaitości - wytrząsam z niego gadające drzwi i Boga. To jest pierdolony cyrk. A ja jestem jak bystra sroka wypatrująca wszystkiego, co błyszczy, i znosząca to do swojego gniazda.

Każdy człowiek z takim podejściem może w swoim prawdziwym życiu, to jest w swoim życiu umysłowym, szczęśliwym trafem napotkać autentycznego zakamuflowanego Boga, deus absconditus, wypróbowując przypadkowe kombinacje rzeczy i miejsc, jak szybki komputer, który przetwarzając wszystko, może nawet przechytrzyć czujnego Boga, może, grzebiąc gdzieś niespodziewanie, przyłapać go przez zaskoczenie. Jeżeli to prawda, ze istotne odpowiedzi (to jest autentyczny absolut w przeciwieństwie do pozornego) znajdują się tam, gdzie się ich najmniej spodziewamy, to wówczas ta technika "próbować wszystkiego" może sprawić, że coś oklepanego i dawno odrzuconego, coś oczywistego, co mieliśmy przez cały czas przed nosem, okaże się jądrem tajemnicy. [...]

Ten rodzaj urzeczonej, łatwowiernej i pomysłowej osoby, może otrzymać największy ze wszystkich darów. Może ujrzeć twórcę zabawek, który je wyprodukował i jest ze wszystkimi swoimi zabawkami i w nich. Zresztą, kto może na serio (sic!) uwierzyć, że Bóg jest producentem zabawek? [...] Ktoś za głupi żeby wiedzieć, że Boga nie szuka się w śmieciach w rynsztoku, tylko w niebie". 

Lawrence Sutin "Boże inwazje. Życie Philipa K. Dicka", przełożył Lech Jęczmyk, Wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie I, 1999, s. 229-230.


5 komentarzy:

  1. Przypomniałeś mi jak ja na te 'Boże inwazje' czekałam, usiedzieć nie mogłam, do wydawnictwa chciałam dzwonić: czy już? ;)
    A z książki pamiętam głównie to, jak Dick obsesyjnie pragnął przynależeć do głównego nurtu, te jego kompleksy na tle pisarstwa pełnego tandetnej scenografii i rekwizytów...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam wspomnienia dotyczace tej ksiązki, czytałem jej fragmenty w Fantastyce, ale dopiero teraz mogę się z nią w całości zapoznać, i podoba mi się:) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Skłonność do tandety?! - bo to Amerykanin :-) ale już tak na serio w "Czy androidy śnią ... " jakoś tego nie zauważyłem, nie wiem czy to jakaś kokieteria w stosunku do czytelników a może kompleksy a może rzeczywiście pozostałe jego książki są takie, choć nie sądzę :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo napisał, podobno, słabych rzeczy, szybko, dla pieniędzy. Na szczęście poza nimi jeszcze kilka perełek. Dick wykorzystuje pewne rekwizyty, sztafarz SF, tak, że ma się wrażenie jakiejś sztuczności, że wszystko jest z plastiku, takie czasem odnoszę wrażenie, ale może się mylę.:)

      Usuń
  3. Kompleksy, oj kompleksy ;). I rzeczywiście w Ubiku, Valisie, Androidach się tego nie zauważa, ale żeby wygenerować te rodzynki musiał Dick sporo tej tandety przemielić. Lem przy nim to elegancja-francja posypana wizjonerstwem ;)

    OdpowiedzUsuń