niedziela, 10 czerwca 2012

Dzień z życia pisarza (21) - Katherine Mansfield

Katherine Mansfield, 1916
27 grudnia 1915 roku, BANDOL, POŁUDNIOWA FRANCJA,

22.00 - "Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Poszłam na górę do mego pokoju, wzięłam gorącą kąpiel, a potem skuliłam się na łóżku, zapaliłam papierosa i próbowałam czytać Dickensa". 

23.35 - "Nic z tego. Morze huczało głośno. Spojrzałam na zegarek, zobaczyłam, że jest pięć po pół do dwunastej i zasnęłam".

4.00 - "Kiedy drugi raz popatrzyłam, która godzina, była blisko czwarta. Zapaliłam elektryczność i czekałam, aż zrobi się dzień. Nigdy nie zapomnę zmiany światła. Włożyłam ciepły fiołkowy płaszcz i usiadłam w oknie. Wszystko było koloru pierwiosnków na tle czarnych gór. Żaglowiec wyruszył na pełne morze. Widziałam na pokładzie małych ludzi i rozwijanie żagli, i przyspieszony kurs statku, kiedy wiatr wydymał żagiel. Jeszcze dwa nasze statki podniosły z brzękiem kotwice i wypłynęły. Postacie marynarzy pochylały się z wysiłkiem. A potem nadeszli rybacy ze swymi garnkami i ukazał się pierwszy ptak".

7.00 - "O siódmej posłyszałam, że moja mała służąca pali w piecu, wyszłam i poprosiłam o śniadanie. Umyłam się zimną wodą - ucałowałam moje róże - włożyłam figlarny kapelusz i pobiegłam do ogrodu. Odbywał się właśnie targ, a dwóch zabawnych Hiszpanów biło w bęben. co za kwiaty! Co za fiołki! Ale nie wydalam moich pensów, zachowałam je dla nas. Potem pomyślałam, że muszę sobie jednak zrobić małe święto i założyłam nowe stalówki do wszystkich wstrętnych starych obsadek na poczcie. Morze i niebo są dziś ciemnogranatowe [...]. 

8.00 - "Wysłałam depeszę do ciebie; przybiegłam do domu, gdzie zastałam służącą przy trzepaniu dywanów i zaspanego białego psa, który udawał, że od wielu godzin leży na tarasie i nie śpi".

9.00 - "A teraz idę z jegomościem w aksamitnym ubraniu obejrzeć jego umeblowaną willę".

Bandol wieczorem

Katherine Mansfield "Listy", przekład autoryzowany Marii Godlewskiej, przedmowa Jana Koprowskiego, Wydanie I, Czytelnik, Warszawa 1978, s.489.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz