niedziela, 24 czerwca 2012

Dolne i Górne Królestwo

Stanisław Lem

"Bo bez wątpienia istnieje różnica między science fiction a wszystkimi przyległymi, często blisko z nią spokrewnionymi typami literatury trywialnej. Jest to dziwka, ale całkiem przy tym nieśmiała, co więcej, dziwka z anielską twarzą... Najlepsze powieści science-fiction pragną się przeszmuglować do Górnego Królestwa [mainstream] - ale w 99.9 procentach nie udaje im się to. Najlepsi autorzy zachowują się jak schizofrenicy; chcą -  i jednocześnie nie chcą - należeć do Dolnego Królestwa science fiction... Dlatego właśnie science fiction jest takim wyjątkowym fenomenem. Wywodzi się z domu publicznego, ale chce włamać się do pałacu, w którym przechowywane są najcenniejsze myśli w historii ludzkości".

Stanisław Lem

Lawrence Sutin "Boże inwazje. Życie Philipa K. Dicka", przełożył Lech Jęczmyk, Wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie I, 1999, s.17.

11 komentarzy:

  1. Coż za obrazoburcze porównanie :-) Wstyd się przyznać (który to już raz), że jakoś nigdy za Lema się nie zabrałem - chyba za sprawą oglądanej na szkolnym "spędzie" rosyjskiej (ale nie A. Tarkowskiego) wersji "Solaris", która dostarczyła mi traumatycznych doznań :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Lema bardzo lubię i jest to jeden z moich ulubionych polskich pisarzy, jeżeli nie number one. Uważam, że jego słowa są, a przynajmniej kiedyś, były prawdziwe. Nawiasem mówiąc, jeżeli Dick napisał by coś takiego jak pisał Borges, Pynchon lub Cortazar, zaliczono by to i tak do fantastyki, jako coś gorszego. 1984 Orwella to nie fantastyka, ale gdyby autorem był Dick? Górne Królestwo odwrócilo się od niego, a Dolne nie zawsze doceniało, przynajmniej na początku, bo "Człowiek z Wysokiego Zamku" dostał Hugo, a "Płyńcie łzy moje, rzekł policjant" zdaje się Nebulę.

      Usuń
    2. I chyba rzeczywiście miał rację, sam do literatury S-F sięgałem jako do czegoś pośledniego, stojącego nie przymierzając obok kryminału, choć w tym przypadku Eco udało się przebić z "Imieniem róży". Czemu nie udało się to np. Asimovowi czy Herbertowi zupełnie nie mam pojęcia.

      Usuń
    3. Uważam jednak, że paru pisarzom SF jednak udało się wejść do Górnego Królestwa, najlepsze utwory Dicka "Człowiek z Wysokiego Zamku", "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha","Ubik", "Valis", zajmują się tematami poruszanymi także przez pisarzy głównego nurtu, są świetnie napisane. Kurt Vonnegut, Strugaccy, Lem, Ursula Le Guin, w ich książkach rakiety czy magia są tylko rekwizytami, a chodzi im o coś głębszego. Kiedyś czytałem bardzo duzo fantastyki, potem zdałem sobie sprawę, że wiele jest w niej tandety. Zacząłem bardziej przebierać, odsiewać to co naprawdę wartościowe. Nie jest tego wiele, ale jest. A do kryminałów też można zaliczyć tak klasyczne juz ksiązki jak: "Zbrodnia i kara" czy "Makbet" lub "Jądro ciemności". Osobiście lubię właśnie takie kryminały, które oferują mi coś wiecej poza rozwiazaniem zagadki kto jest mordercą, tak jest też w przypadku "Imienia róży", to ksiązka doskonała, nie ma tam chyba zbędnego zdania. Wiadomo kto ją napisał:)

      Usuń
    4. Co prawda nigdy tak na to nie patrzyłem ale oczywiście masz rację - "Zbrodnia i kara" to kryminał, co prawda nie w tradycyjnym ujęciu i pewnie temu zawdzięcza swoją nobilitację ale jednak :-). Wydaje mi się natomiast, że z zaklętego kręgu zaszufladkowania jako pisarze S-F, tak na prawdę udało się wyrwać tylko Vonnegut'owi (nie znałem go z tej strony), no i może trochę Lemowi. Niezależnie od walorów ich twórczości Strugaccy czy Le Guin, mam wrażenie, nie wyzwolili się z tej etykietki i patrzy się na nich z pewnym lekceważeniem - absolutnie nie zasłużonym wg mnie. Pozdrawiam :-)

      Usuń
  2. Nigdy mnie nie ciągnęło do literatury science fiction dlatego nie czytałam Lema chociaż mam parę jego pozycji w domu.Może jednak się przełamię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam tego pisqarza. W przypadku Lema dużo zależy od czego się zacznie, bo pisał różniące się stylistycznie rzeczy, należące do różnych podgatunków literackich: bajki, opowiadania, powieści hard SF, wspomnienia, jedną powieść obyczajową, powiastki humorystyczne, "kryminały", recenzje z nienapisanych książek. Najlepiej zacząć od lżejszych pozycji: "Dzienniki gwiazdowe", "Kongres futurologiczny", może "Bajki robotów" lub "Wysoki Zamek" książka autobiograficzna, wspomnienia z dzieciństwa.

      Usuń
  3. Cóż za obrazoburcze porównanie. Weźmy jednak pod uwagę z którego roku pochodzi ta wypowiedź (a właśnie z którego?). Mam wrażenie, że współcześni pisarze sci-fi nie mają już takich kompleksów. A przynajmniej nie powinni mieć, że pozwolę zacytować sobie fragment powieści Kurta Vonneguta, w którym milioner Rosewater przemawia do pisarzy fantastyki naukowej: "Kocham was, wy sucze syny - powiedział Eliot w Milford. - I was teraz tylko czytam. Tylko wy mówicie o tych straszliwych zmianach, jakie zachodzą w świecie, tylko wy jesteście tak szaleni, by wiedzieć, że życie jest podróżą kosmiczną, i to wcale nie krótką, ale taką, która trwać będzie miliardy lat. Tylko wy macie dość odwagi, aby naprawdę troszczyć się o przyszłość, tylko wy naprawdę zauważacie, co robią z nami maszyny, co robią z nami wojny, co robią z nami miasta, co robią z nami wielkie i proste idee [...] Tylko wy jesteście tak głupi, aby zadręczać się czasem i przestrzenią bez końca, tajemnicami, które nigdy nie zostaną rozwiązane, a także tym, że właśnie teraz decydujemy, czy milardletnia podróż kosmiczna zaprowadzi nas do nieba czy do piekła".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ten komentarz i cytat:) Nie czytałem jeszcze, niestety, "Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater", bo to z tej książki jest chyba cytat. To prawda, teraz różnica coraz bardziej się zaciera pomiędzy Królestwami, taki na przykład Murakami i jego "Koniec świata i Hard-boiled Wonderland". ale jestem stary 9i pamiętam te dyskusje w Fantastyce o getcie SF.

      Usuń
    2. Tak, dokładnie to cytat z tej powieści. A to jeszcze jeden cytat podrzucę, tym razem z magazynu Książki, który teraz czytam:
      "A generalnie czytamy coraz mniej, od literatury w zasadzie niczego poza rozrywką nie oczekując. Stąd biorą się sukcesy fantasy, stanowiącej odtrutkę na książki ułomne, kalekie, poronione. [...]Lepsza literatura o czymkolwiek niż literatura o niczym". (Krzysztof Masłoń)
      To takie moje wolne skojarzenie, bo wypowiedź dotyczyła fantasy. Ale jak już piszemy o Dolnym Królestwie...

      Usuń
    3. Dużo w tym prawdy, trudno się nie zgodzić z autorem powyższych słów. Co z tego, że jakaś książka jest ambitna, ważna, wybitna, jak nie da się jej czytać? Są też pierwszorzędni pisarze drugorzędni:)

      Usuń