poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Dzień z życia pisarza (5) - Katherine Mansfield

PONIEDZIAŁEK, 22 marca 1915 roku, PARYŻ

7.00 - "Zaadoptowałam Stendhala; czytuję go teraz co wieczór i rano, jak tylko się obudzę".

8.00 - "Dzień wczorajszy był dla mnie pięknym dniem. Muzy zstąpiły kołem, niby anioły na dach ,,Bożego Narodzenia” Botticellego (tak się przynajmniej zdawało pokornej małej Tig) i wpadłam w otwarte ramiona mojej pierwszej powieści".

10.00 - "Byłam dziś u Cooka i zmieniłam ostatniego funta. Staram się być bardzo oszczędna".

14.00 - "Nareszcie przyszedł Twój list. Czytałam go w Ogrodzie Luksemburskim. Jakiś stary pan, widząc moje czułe uśmiechy, ofiarował mi połowę swego parasola (zauważyłam wówczas, że deszcz zaczął padać). Odmówiłam staruszkowi, ponieważ miał pomarańczowe okulary; może to był szpieg z powieści Conrada?"

15.00 - "Napisałam porządną porcję. Będę jednak musiała wszystko przepisać dla Ciebie na cienkim papierze. Kiedy to przeczytasz, pomyślisz zapewne, że jestem głupiutka, ale powiesz mi swoje zdanie, prawda? Jest tam wszystkiego po trochu. Wiosna tak na mnie działa.  Myślę, że powieść będzie niezła. Oczywiście nie jest to dzieło poważne, ale nie mogę być poważna o tej porze roku, a zawsze przeczuwałam, jaka to rozkosz pisać powieść na wiosnę".

18.00 - "Napisałam porządną porcję, a potem zamknęłam budę i wybrałam się na długi spacer wzdłuż quai - bardzo daleko". 

20.00 - "Gdy wychodziłam, zapadał zmierzch, a jak wróciłam, było już zupełnie ciemno. Przede mną płonęły światła i łódki kołysały się na wodzie. Przechyliłam się przez barierę na moście i spostrzegłam, że jedna z łodzi łudząco przypomina moją powieść, a raczej moje o niej marzenia. Nieduża, groteskowego niemal kształtu - chce powiedzieć, że jest trochę ciężka - ludzie w niej są raczej posępni, widzę ich w nieco dziwnym świetle - poruszają się wśród ostrego, kontrastowego blasku i cienia; wprowadzę tam jasne drgające plamy światła i szum wody (a to, mój chłopcze, dla spotęgowania wrażenia)".

21.00 - "Zrobiłam wielkie odkrycie; jadam na kolację gotowane jarzyny za 20 centymów i wypijam za trzy sous mleka dziennie".

22.00 - Jak co wieczór, ponowna lektura Stendhala. Sen.

Katherine Mansfield, Listy, tłum. Maria Godlewska, Czytelnik 1978, s. 28-29. 

4 komentarze:

  1. Bardzo spodobał mi się pan w pomarańczowych okularach... Swego czasu mój młodszy smok nosił pomarańczowe okulary. Szpieg?...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Nie znam zupełnie twórczości Kate, zresztą nie zdążyła dużo napisać, zmarła w wieku 35 lat. Ale gdy tylko przeczytałem na blogu "Płaszcz zabójcy" jej listy, zakochałem się, pięknie pięknie pisze, wykorzystany przeze mnie list nie jest wcale wyjątkowy, są lepsze, w "Płaszczu" można przeczytać ich kilka, polecam:)

      Usuń
  2. A mnie fragment z Łodzią się podobał:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam jej Listy, bo te znam z blogu "Płaszcz zabójcy", pisała rzeczywiście pięknie:)

      Usuń