poniedziałek, 5 grudnia 2011

Michael Frayn,"Na oślep"


"Na oślep" (Headlong) Michaela Frayna to esej z historii malarstwa, powieść detektywistyczna i komedia omyłek w jednym. Nie jest to też taka sobie przeciętna powieść, została bowiem zauważona i otrzymała nominację do Booker Prize oraz Whitebread Prize w 1999 roku. 

Osobiście nie przywiązuję dużej wagi do nagród literackich. Wiadomo, że różnie to z tymi nagrodami bywa. Poza tym czasami nikomu nieznana i słabo rozreklamowana książka potrafi bardziej przemówić i całkowicie zauroczyć. „Na oślep” nie cieszyła się wielką popularnością wśród czytelników, nie miała też specjalnej oprawy medialnej czy reklamy. Do tego niezbyt ładna okładka, na przykład wydanie angielskie ma na okładce fragment reprodukcji obrazu Bruegla. Wielka szkoda, bo książka jest naprawdę świetna i warta rozreklamowania.  
W "Na oślep" mamy opowiedzianą historię pewnego odkrycia. Martin Clay, młody naukowiec, wyjeżdża z rodziną na wieś, aby dokończyć swoją książkę o nominalizmie. Tam poproszony przez miejscowego właściciela ziemskiego, Tony'ego Churta, o wycenę kilku obrazów, natyka się na - jego zdaniem - zaginione dzieło Bruegla. W ten sposób zaczyna się jego obsesja, z powodu której Martin wystawia na próbę swoje małżeństwo, prestiż zawodowy i oszczędności całego życia.
Jak już wcześniej wspomniałem "Na oślep" można także czytać jako esej poświęcony życiu i twórczości Pietera Bruegla napisany prostym językiem i w przystępny sposób. Martin próbując potwierdzić autentyczność bawi się w detektywa, analizuje wszystkie szczegóły odkrytego obrazu i próbuje powiązać go z innymi dziełami oraz właściwym okresem w twórczości artysty. Osobiście polubiłem Bruegla za to, że poprzez swoje obrazy zawsze opowiada jakąś historię, przed czymś nas przestrzega, chce nas czegoś nauczyć, coś chce nam powiedzieć. Zupełnie jak gdyby pisał opowiadanie lub powieść. Warto też podczas lektury mieć pod ręką jakiś album z reprodukcjami ważniejszych dzieł Bruegla. Im większe reprodukcje tym lepiej. Michael Frayn w powieści nazywa Bruegla Mistrzem Misternego Listowia. Na jego płótnach zawsze coś się dzieje, przedstawiają wiele postaci i szczegółów, które coś znaczą lub symbolizują.
"Na oślep" wciąga już od pierwszych stron niczym rasowa powieść detektywistyczna. Chcemy dowiedzieć się co będzie dalej i jak to wszystko się skończy. Czy obraz jest autentyczny? Czy został namalowany przez Pietera Bruegla czy może jednego z jego synów lub naśladowców? Czy Martinowi uda się utrzymać w nieświadomości właściciela obrazu i zdobyć go? Przekonajcie się sami.

6 komentarzy:

  1. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, a przepadam za malarstwem Bruegla. Pod wpływem Twojej recenzji przed chwilą dokonałam zakupu i już jestem szczęśliwą posiadaczką wersji angielskiej, z fragmentem obrazu Bruegla na okładce. :) Wielkie dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lirael - Witam na moim blogu po raz pierwszy. Miło mi, że mogłem się do czegoś przydać, podzielić się wrażeniami i radością z lektury i rozreklamować tę trochę nieznaną książkę. Może gdyby okładka była trochę inna... Gratuluję szybkiej decyzji, ciekawego prezentu mikołajkowego i życzę miłej lektury:)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Literatura i malarstwo to genialne połączenie. Konteksty, nawiązania, uzupełniające się wątki... Z Twojej recenzji wynika, że to fascynująca książka, która urzeka czytelnika. Do przeczytania na pewno!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Piegusko - Myślę, że ta książka spodoba Ci się. Nie napisałem tego w recenzji, ale są tam dwa oddzielne wątki, rozważania Martina i rzeczywistość, akcja książki, w której dużo jest humoru i ironi. A dialogi są żywe i naprawdę bardzo dobrze napisane. Pozdrawiam serdecznie i życzę, może już niebawem, przyjemnej lektury:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem po lekturze! Super! Mogę jedynie podziękować za wyszperanie takiej książki, tym bardziej że opinie na lubimyczytać.pl nie są zbyt
    zachęcające. Tym bardziej jest mi miło, że szukając literackich natchnień włóczymy się w tych samych okolicach (pl.Wilsona na Żoliborzu).

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że tak dobra książka jest nieznana, a mogła by być bestsellerem. Tak sadzę:)

    OdpowiedzUsuń